Złość, wstyd, zażenowanie i jeszcze pewnie kilka innych negatywnych emocji podczas dzisiejszego meczu Spurs odczuwali ich kibice. Tottenham na tle Liverpoolu wyglądał wyjątkowo bezradnie - podsumowaniem meczu niech będzie liczba celnych strzałów Tottenhamu na bramkę The Reds - 0 (słownie: ZERO). Dodatkowo należy podkreślić, że przed utratą większej liczby bramek ratowały nas słupki i poprzeczki - taki obraz gry musi doszczętnie druzgotać kogoś kto życzy dobrze Kogutom.
Tottenham wyszedł z dwoma zmianami w porównaniu z poprzednim meczem ligowym, na boisko powrócił Soldado, a w linii pomocy zamiast Holtby'ego miejsce znalazł Sandro.
Spurs postanowili grać tak jak przyzwyczaił nas Andre Villas Boas, wysoko linią obrony, co raz po raz stwarzało okazję do groźnych sytuacji Liverpoolu, nasza para środkowych obrońców wyglądała wyjątkowo niepewnie, będąc ciągle o tempo za ruchliwymi przeciwnikami. Jeszcze większe kłopoty na lewej stronie ze Sterlingiem miał Kyle Naughton, który był niemiłosiernie przez niego ogrywany.
Tottenham wyglądał na bardzo zagubionego posiadając piłkę i totalnie nie mającego pomysłu jak powstrzymać bardzo dynamicznego rywala.
Okazało się, że zatrzymanie Luisa Suareza przerasta nasze możliwości i już pierwsza bramka padła łupem Urugwajczyka, który sprytnie wbiegł w pole karne, zwiódł Walkera i strzelił tuż przy słupku interweniującego Llorisa.
Druga bramka dla przyjezdnych padła po kolejnej kanonadzie i dwóch świetnych interwencjach francuza - w tym czasie nasza obrona tylko przyglądała się rywalom, na zakończenie skuteczny strzał oddał Henderson.
Andre Villas Boas, zareagował na przebieg wydarzeń na boisku i Naughtona zastąpił Fryersem. Obraz gry jednak nie zmienił się znacząco.
Gwóźdź do trumny Tottenhamu przybiła interwencja Paulinho w środkowym sektorze boiska gdy próbując walczyć o piłkę (?) zaatakował Suareza butem w klatkę piersiową - czerwona kartka - to wydarzenie całkowicie przekreśliło jakiekolwiek szanse na korzystny rezultat dla Spurs.
To co zmieniło się na boisku to jeszcze większa dominacja Liverpoolu, która wkrótce została udokumentowana kolejnymi 3 bramkami. Warto podkreślić, że Luis Suarez tego dnia zanotował dwie bramki i dwie asysty czyniąc sobie White Hart Lane miejscem o którym będzie myślał z sympatią.
Piłkarze i kibice Tottenhamu po raz kolejny zostali zmuszeni do przełknięcia bardzo gorzkiej pigułki, dzisiejsza domowa porażka była najwyższą od 16 lat!
Tottenham - Liverpool 0:5 (0:2)
Luis Suarez 18, 84, Jordan Henderson 40, John Flanagan 75, Raheem Sterling 89.
Czerwona kartka: Paulinho (64, Tottenham)
Tottenham: Lloris - Dawson, Naughton (46, Fryers), Walker, Lennon, Dembele (60, Townsend), Paulinho, Capoue, Chadli, Sandro (30, Holtby), Soldado.
Liverpool: Mignolet - Johnson, Skrtel, Sakho, Flanagan, Lucas Leiva (79, Luis Alberto), Allen, Henderson, Philippe Coutinho (90, Moses), Sterling, Suarez.
96 komentarzy ODŚWIEŻ